Touroperatorzy już podwyższają ceny, bądź też ostrzegają klientów, że w wypadku zwiedzania niektórych miast będą się musieli liczyć z dodatkowymi opłatami.
Jeśli turysta pojedzie do Wenecji tylko na całodzienne zwiedzanie, bez płacenia za nocleg, przy wjeździe władze miasta pobiorą od niego jednorazowo 10 euro. Opłatę za każdy nocleg — 10 funtów — zamierza wprowadzić Edynburg. Do centrum Rzymu nie wjadą już autokary wycieczkowe, a Amsterdam nałożył opłatę w wysokości 9 euro na wszystkich pasażerów wysiadających z wycieczkowców. To spowodowało wycofanie się touroperatorów z oferowania zwiedzania tego miasta.
Irlandia podwyższyła podatek od noclegów w hotelach, a do peruwiańskiego Machu Picchu będzie trudniej się dostać niż dotychczas, bo rocznie wydawanych będzie jedynie 5 tysięcy wejściówek i nikt nie będzie mógł tam pozostać dłużej niż cztery godziny, co jest i tak dwukrotnie dłuższym czasem niż zalecany przez UNESCO.
Wcześniej o ograniczeniach liczby turystów wspominały władze Majorki, gdzie 75 procent mieszkańców uważa, że napływ turystów wcale nie przysporzył im majątku. W szczycie sezonu na Majorce ląduje ponad 1000 samolotów, a ze statków wycieczkowych wysiada około 20 tysięcy ludzi. W efekcie opłata turystyczna została podniesiona z 2 do 4 euro dziennie.
W Barcelonie mieszkańcy domagają się ograniczeń w wynajmowaniu mieszkań cudzoziemców. Władze chilijskie ograniczają liczbę lotów na Wyspę Wielkanocną, przed masową turystyką broni się filipińska wyspa Boracay. Na tej ostatniej wyburzono wszystkie nielegalnie postawione hotele na plażach, a Boracay jest zamknięta dla turystyki przez sześć miesięcy w roku. Zwiedzający Angkor Wat zapłacą w tym roku za bilet wstępu nie 20, ale 37 dolarów. Jeśli ktoś zechce tam zostać na dwa dni, zapłaci podwójnie. Droższy będzie też urlop na Bali. Po wprowadzeniu w 2018 opłaty lotniskowej teraz władze wyspy zapowiadają dodatkowy 10-dolarowy podatek od każdego turysty pojawiającego się na Bali.